A co mi tam, popromuję się:
wziąłem udział w eksperymencie pt. pokazywanie przedwojennych szanghajskich hitów filmowych warszawskiej publicznośći. Roboty jest przy tym mnóstwo, w zasadzie na parę etatów. W ciągu niecałego miesiąca "stare kino chińskie" w googlach skoczyło z kilkuset odpowiedzi do 26 tys. Ulotki z tajemniczą szanghajką zrobił Anglik z Wrocławia, wyszły na grubym papierze, jak pocztówki czy kalendarzyki. Ludzie biorą je za rożek, jak święte obrazki.
czwartek, 18 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz